wtorek, 22 sierpnia 2017

Wywiad 10. Kibic piłki nożnej


EDIT: Mamy rok 2017, a ja rozważając powrót znalazłam zapisany w wersjach roboczych praktycznie gotowy wywiad. Szkoda by było, żeby nigdy nie ujrzał światła dziennego, a tak zrobi to po prawie dwóch latach :). 


Kibice, są raczej źle postrzeganą przez środowisko grupą, ale jak się okazuje może nie słusznie. Mamy tutaj przykład bardzo inteligentnego kibica, który trochę przybliży nam swój świat.



Wywiad 10.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Kibic
Temat: Kibic piłki nożnej.

 Zacznę od pytania, które wprowadzi nas w tematykę wywiadu, czym w Twoim odczuciu jest kibicowanie?
Kibic: Kibicowanie jest dla mnie pasją i jednym z ciekawszych sposobów na spędzanie czasu. O ile na stadionie jestem z reguły raz na tydzień, to kibicem czuję się przez cały czas. W przeciwieństwie do ludzi biernie zainteresowanych sportem, całkowicie utożsamiam się z barwami drużyny, której kibicuję. Wydaje mi się że przez obserwację działań fanatyków piłkarskich powstało określenie "kibicem się jest a nie bywa". Niezależnie od wyników czy losowych okoliczności, kibic powinien zawsze stać za swoją drużyną.
 Kto zapoczątkował Twoją pasję kibicowania?
Kibic: Częstym przypadkiem spotykanym wśród kibiców jest chodzenie na swoje pierwsze mecze w życiu pod wpływem rodzica który ma podobną pasję. Ojciec nieraz zabiera swojego syna na mecz, a ten również chce później podążać tą drogą. Moja sytuacja jednak była inna, moi rodzice piłką nożną czy też kibicowaniem nie interesowali się wcale. W wieku ok. 8, 9 lat sam zacząłem oglądać mecze, wtedy jeszcze w telewizji. Zainteresowałem się piłką od strony czysto sportowej. Z czasem co logiczne chciałem zobaczyć mecz na żywo, musiałem na to wydarzenie wręcz wyciągać rodziców których zupełnie to nie interesowało:). Już po pierwszym meczu na którym byłem, widząc grupę ludzi patrzących się na boisko i jedzących popcorn, a obok fanatycznych kibiców dopingujących swój klub wiedziałem do której grupy chcę należeć.
 Jaki klub jest w twoim sercu?
Kibic: Oprócz mniejszej lokalnej drużyny oraz zaprzyjaźnionych klubów z okolicy Śląsk Wrocław. Do tego dochodzą także zgody kibicowskie z innymi drużynami (Lechia Gdańsk, Wisła Kraków, Motor Lublin, Miedź Legnica).
 Czy mimo miłości do wymienionych wyżej klubów masz szacunek do innych drużyn i ich kibiców?
Kibic: Wbrew pozorom wśród kibiców nie jest tak, że osoby kibicujące dwóm różnym drużynom od razu chcą się pozabijać. Do drużyn zupełnie niezwiązanych z tą której kibicuję nie jestem na co dzień wrogo nastawiony, jednak w środowisku kibiców funkcjonują tzw. "kosy" chociażby z drużynami z tego samego regionu o podobnej randze. W tym przypadku ciężko mówić o pozytywnym postrzeganiu przeciwnika. Szacunek zawsze jakiś jest, bo kibice różnych klubów którzy na co dzień nie znoszą się, kiedy jest taka potrzeba potrafią się zjednoczyć. Dowodem na to jest m.in. Patriotyczna Pielgrzymka Kibiców na Jasną górę, kiedy na ten jeden dzień kibice odrzucają codzienne spory widząc inicjatywę która jest ponad ich przynależnościami klubowymi. Na takich wydarzeniach nikt nie kryje się ze swoimi barwami, lecz nie rodzi to konfliktów.
 A co z ludźmi, nazywanymi "chorągiewkami", którzy zmienili klub?
Kibic: Raczej wzbudza to rozbawienie, oczywiste jest że ciężko kogoś takiego nazwać prawdziwym kibicem.
 Co sądzisz o tak zwanych kibolach, czy mimo wszystko łączy ich coś z kibicem czy to tylko ludzie, którzy chcą tak zwanej zadymy, a nie dobrej gry w piłkę?
Kibic: Jeśli chodzi o "kiboli" to tego określenia bardzo łatwo użyć w złym kontekście. Z definicji kibol to po prostu fanatyczny kibic, który angażuje się w działalność kibicowską drużyny. Przez nadmierne stosowanie określenie "kibol" niektórzy ludzie bardzo negatywnie postrzegają zorganizowane ruchy kibicowskie, a pozytywnie odbierają przykłady ludzi, którzy piłką interesują się tylko od strony sportowej, często nawet nie będąc na meczu swojej drużyny. Widać to także w mediach, gdzie kiedyś była jasna granica między kibicami a chuliganami, tymczasem określenie "kibol" jest dla niektórych środowisk o tyle wygodne, że kibolem można nazwać zarówno kogoś kto zrobił coś złego jak i tego kto po prostu dopinguje swoją drużynę.
Środowisko kibiców jest bardzo zróżnicowane, na stadionie są obecne grupy ultras przygotowujące oprawy, są też kibice którzy przygotowują graffiti na murach. Zadymy na meczach są rzadkością szczególnie na meczach wyższych lig, tam ich prawie nie ma, sam nie spotkałem się z większą agresją na meczach. Sądzę że czasem każdemu puszczają nerwy, aczkolwiek jeśli ktoś zupełnie nie przejawia zainteresowania piłką tylko agresją to ciężko go nazwać kibicem.
 Myślisz, że kibicowanie piłce nożnej różni się czymś od kibicowania piłce ręcznej, siatkówce, pływakom, hokeistom?
Kibic: Tam panuje nieco inny klimat, na przykład podczas meczów siatkówki i piłki ręcznej często używa się trąbek, gwizdków. Wśród fanatycznych kibiców piłki nożnej czegoś takiego nie ma. W przypadku pływaków nie tyle kibicuje się im, co obserwuje poczynania. Natomiast hokej oraz żużel ma podobną scenę kibicowską, doping jest prowadzony w podobny sposób, również są obecne oprawy na meczach.
 Jeździsz na mecze wyjazdowe?
Kibic: W ostatnim czasie skupiam się raczej na meczach w okolicy, mam też obowiązki, szkołę, mecze czasem z tym kolidują. Podróż w dwie strony i dwie godziny na stadionie, często w środku tygodnia. W przypadku lokalnej drużyny wyjazdy są rzadko organizowane, fanatycznych kibiców też jest mało. W możliwie niedalekiej przyszłości zamierzam skupić się na meczach Śląska, także wyjazdowych.
 A jak spędzasz czas oglądając mecz w momencie, kiedy nie możesz wybrać się na stadion?
Kibic: Im bardziej pasjonowało mnie kibicowanie, tym mniej zwracałem uwagę na aspekty sportowe. Ligi Mistrzów czy towarzyskich meczów z reguły nie mam ochoty oglądać. W telewizji oglądam jedynie mecze reprezentacji oraz Ekstraklasy czy Pucharu Polski jeśli akurat nie mogę być na meczu. Jednak oglądanie meczu w domu jest dużo mniej ciekawe niż bycie na stadionie gdzie ten mecz jest rozgrywany. Na stadionie czuje się te emocje, jest się tuż obok zawodników oraz innych kibiców.
 Czy twoje środowisko zbiera jakiś fundusz, który powinien wspomóc klub?
Kibic: Akurat kibice prowadzą nieco inną działalność niż spółka zarządzająca klubem. Dobrze jest, kiedy między zarządem, a kibicami jest dialog. Natomiast kibice sami finansują swoje przejazdy, oprawy, działalność, więc ciężko oczekiwać aby bezpośrednio płacili klubowi także za np. pensje piłkarzy. Wspomagają klub kupując karnety oraz bilety na mecze. Kibice angażują się także w wiele działań charytatywnych.
 Mógłbyś więcej odpowiedzieć o działalnościach charytatywnych? Jak to się odbywa, komu kibice pomagają, gdzie można szukać takich akcji?
Kibic: O tych akcjach rzadko wspomina się w głównych mediach, jednak jest ich całkiem sporo. Chociażby akcja KolorujeMY w ramach, której kibice wyremontowali kilka domów dziecka. Oprócz mniejszych akcji typu zbieranie nakrętek na wózek dla niepełnosprawnej osoby, w którą zaangażowali się kibice z Białegostoku, fanatycy piłkarscy jako jedni z niewielu pamiętają o polskich bohaterach narodowych. Co roku wysyłane są najpotrzebniejsze produkty kombatantom z Kresów Wschodnich, którzy w przeszłości walczyli o wolność Polski, a dziś mało kto o nich pamięta. Kibice z Poznania postanowili odnowić groby Powstańców Wielkopolskich. Po za tym pamiętamy o ważnych rocznicach, na stadionach nieraz można zobaczyć oprawy poświęcone Powstańcom, Żołnierzom Wyklętym. Takich akcji jest więcej, nie sposób wspomnieć o wszystkich.
 Jak widać kibice robią bardzo dużo wspaniałych rzeczy i mimo przypiętej złej opinii, mają wielkie serca. Dziękuję Ci za rozmowę, mam nadzieję, że udowodniłeś, iż kibic nie taki zły jak go piszą.
Kibic: A ja dziękuję za propozycję przeprowadzenia wywiadu.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wywiad dziewiąty. Obca cywilizacja

Czy naprawdę możemy być pewni, że jesteśmy jedyną formą życia w naszej galaktyce?
Czy wszystko co działo się na Ziemi od samego jej poczęcia można przypisać ludziom? Są osoby, które definitywnie zaprzeczają możliwości dzielenia Wszechświata z inną cywilizacją. Patrycja jednak po obejrzeniu pewnego filmu zrozumiała, że to niemożliwe by niektóre na przykład budowle powstały z rąk ludzkich. W naszej rozmowie, przedstawi kilka faktów, które przyprawiły mnie o dreszcze, ale dały wiele do zrozumienia.

Wywiad 9
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Patrycja
Temat: Cywilizacja pozaziemska. 

Justyna Ostrowska: Zacznijmy od pytania, które wyprowadzi nas w tematykę wywiadu. Skąd u tak młodej kobiety zainteresowanie rozwojem cywilizacyjnym, który niekoniecznie pochodzi z Ziemii?
Patrycja: Właściwie zaraził mnie tym mój tato. Od dziecka na dobranoc zamiast czytać mi jakąś ładną bajeczkę - ten opowiadał mi o kosmosie. Tłumaczył czym są gwiazdy i planety, wskazywał konstelacje, mówił o wielkich wybuchach i meteorytach. Od kiedy pamiętam ciekawiło mnie to, co jest poza znanym nam światem. Teraz nie jestem już dzieckiem, ale kilka miesięcy temu wpadłam na pewien filmik, który na nowo obudził we mnie chęć poznania nieznanego. Była w nim mowa o tym jak niezwykłe są niektóre konstrukcje na Ziemi, jak wszystko łączy się w jedną całość, że na budowlach są znaki, których ówcześni ludzie nie mogli zrozumieć, były one ewidentnie przeznaczone dla cywilizacji, która wykaże się dużą inteligencją, by móc je odczytać. Poza tym zwrócono tam też uwagę na nagłe wyginięcie ok. 90% gatunków zwierząt, co pokrywa się z przepowiednią o cyklicznych powrotach "bogów" na Ziemię.
Justyna Ostrowska: Mogłabyś więcej opowiedzieć o wspomnianej wyżej przepowiedni?
Patrycja: Przed wiekami zostało powiedziane, że należy być ostrożnym, ponieważ bogowie wrócą na Ziemię, czas tej wizyty określany jest na blisko 2900 rok. Myślę jednak, że nazwanie tego bogami to zdecydowanie za dużo. Nie jestem typem osoby, która wierzy w przepowiednie wyssane z palca, ta jednak mnie zaciekawiła, ponieważ wspomniane jest w niej o nagłych wymarciach gatunku ludzkiego i gatunków zwierząt. Największe i naprawdę nagłe nastąpiło gdy wymarły dinozaury, a razem z nimi większość życia na Ziemi, to samo powtórzyło się przy wymarciu cywilizacji majów i innych, dlaczego nagle wszyscy zginęli? Byli inteligentni i radzili sobie niesamowicie dobrze, Musiało więc wydarzyć się coś okropnego.
Justyna Ostrowska: Nie bierzesz pod uwagę naukowych wyjaśnień tych zjawisk?
Patrycja: Biorę zawsze, ale nauka nie jest w stanie wyjaśnić wszystkiego
Justyna Ostrowska: Uważasz, że ludzie którzy żyli w tamtych czasach mogli utrzymywać kontakt ze sprawcami tych niewyjaśnionych zjawisk?
Patrycja: Zdecydowanie nie. Obstawiam raczej, że sprawcy umyślnie bądź nie spowodowali wyżej wymienione zagłady. Gdyby ludzie utrzymali z nimi kontakt, to wiedzielibyśmy teraz coś na pewno, ale tak naprawdę to nie wiemy nic
Justyna Ostrowska: Czyli gdyby nadszedł moment spotkania ludzi z przybyszami innych planet, twoim zdaniem nie mieliby oni zbyt pokojowych zamiarów? Mogłoby dojść do końca świata?
Patrycja: Zakładając, że wyginięcia te były spowodowane przez nieznane nam istoty, to logicznym byłoby stwierdzenie, że doszłoby do końca ludzkiego życia (przynajmniej większości). Można na to jednak spojrzeć z drugiej strony. Przyglądając się piramidzie Cheopsa możemy zauważyć wiele ciekawych zależności. Nauka twierdzi, że została ona zbudowana w 20 lat, ale jak to możliwe? W dzisiejszych czasach byłoby to jak najbardziej wykonalne, ale wtedy ludzie nie posiadali tak zaawansowanych narzędzi do pomiarów lub chociażby do przeniesienia tak ciężkich klocków, nawet gdyby zatrudnili do tego WSZYSTKICH, to nie ma opcji, że piramida ta zostałaby tak szybko wzniesiona. Co do samej jej konstrukcji - jest ona niesamowita. Kto w tych czasach słyszał o cudownej liczbie? I o technice tak perfekcyjnego budowania. Jest ona po prostu bezbłędna, kąty są idealnie równe, a w dzień równonocy wskazuje ona bezpośrednio na konkretną gwiazdę bądź konstelację, o której była mowa w przepowiedniach, której nazwy teraz nie podam, bo nie chcę skłamać. Piramida ta została wyłożona błyskotkami, które widoczne były z kosmosu, ponieważ dobrze odbijały światło słoneczne, zostały jednak one skradzione przez okolicznych rabusiów. Teoria mówi, że mogła być ona w pewnym stopniu satelitą ustawionym przez obcą cywilizację, w końcu widoczna była z naprawdę daleka. Jest w niej dużo więcej zagadek, o których można opowiadać godzinami
Justyna Ostrowska: Mówisz, że niemożliwe było zbudowanie piramidy w 20 lat, ale tak samo przecież używamy prawa Pitagorasa, czy zasad demokracji, która została wymyślona w starożytnej Grecji, można by podać jeszcze wiele przykładów jak potężna była ludzka inteligencja wiele setek lat temu. Jakich więc wynalazków, bądź budynków według Ciebie nie należy przypisywać ludziom?
Patrycja: Pitagoras przy tych zależnościach to nic. Tutaj na każdym kroku spotykamy się ze złotym podziałem, dodatkowo sam czubek piramidy jest idealną kopią całości. Nie ma w tym żadnej nieprawidłowości, nawet najmniejszego błędu. Polecam obejrzeć dokument o tym. Budowlami takimi zdecydowanie jest wymieniona już Piramida Cheopsa, Sfinks, Stonehenge.
Justyna Ostrowska: Na jakiej planecie twoim zdaniem mogła rozwinąć się inna forma życia?
Patrycja: Na pewno na żadnej znanej nam obecnie. Stwierdziłabym, że może i w innej galaktyce
Justyna Ostrowska: Myślisz, że historie o dużych głowach i oczach, w porównaniu do małego, zielonego tułowia sprawdziłyby się, czy to tylko bezpodstawne wymysły amerykańskich filmowców?
Patrycja: Nie, szczerze mówiąc śmieszy mnie to tak samo jak stwierdzenie, że Bóg to brodaty dziadek siedzący na chmurze lub to, że święty Mikołaj to tłuścioszek w czerwonym szlafroku. To jest tylko wyobrażenie, które ma nakreślić istotę, o której mówimy. Jest to taki ogólnonarodowy znak, aby wyrazić o co nam chodzi. Każdy przecież kojarzy wygląd istot pozaziemskich jednoznacznie - i o to chodzi
Justyna Ostrowska: A co z opowieściami ludzi, którzy rzekomo spotkali, mieli kontakt z cywilizacją pozaziemską?
Patrycja: Nie wierzę w ani jedną, ja całe życie byłam sceptycznie nastawiona do życia pozaziemskiego. Dopiero gdy odkryłam filmik, o którym mówiłam na początku to coś we mnie drgnęło, wszystko to wydaje się być logiczne, ale to, że jakiś farmer zobaczył kółko na swoim zbożu? Nie, nie kupuję tego
Justyna Ostrowska: Jest to zapewne niekończący się temat, mogłabyś odesłać zainteresowanych do filmu, który zmienił twoje nastawienie do życia pozaziemskiego?
Patrycja: https://www.youtube.com/watch?v=AtKIGWYrA3U
Mogę tylko dodać, że im dalej tym ciekawiej.
Justyna Ostrowska: Dziękuję za naprawdę intrygującą rozmowę.
Patrycja: Dziękuję również.

Wywiad ósmy. Vocaloid

Każdego zainteresowanego kulturą pochodzącą z Japonii, a zwłaszcza muzyką przyciągnie wywiad z Kasią , która obraca się w świecie Vocaloidów, syntezatorów głosu.

Wywiad 8.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Kasia
Temat: Vocaloid


Justyna Ostrowska: Zacznę od najprostszego pytania, ale jakże intrygującego. Opowiedz co to Vocaloid, tak aby każdy, nawet średnio interesujący się człowiek mógł zrozumieć twoją fascynację?
Kasia: Najprościej mówiąc Vocaloid to syntezator głosu. Działa to tak, że człowiek nagrywa głoski, a potem można w tym programie je połączyć i modyfikować tak, aby brzmiało to, jakby człowiek śpiewał. Najprostsze skojarzenie do tego programu to Ivona, po prostu dużo bardziej zaawansowana i zdecydowanie lepiej brzmiąca. Do tego mamy różne postacie, każda brzmi inaczej, ma swoje imię i określony wygląd, zwykle też wzrost, czy szczegóły takie jak atrybuty.
Justyna Ostrowska: Skąd pochodzą wspomniane postacie i z jakiej części kultury się wywodzą?
Kasia: Są one z Azji, a dokładniej Japonii. Nie oznacza to, że potrafią śpiewać tylko w tym języku. Znaczna część „zna” też angielski, ale są też takie, które posługują się na przykład hiszpańskim. Nie zmienia to faktu, że nie brzmią typowo europejsko. Choć od każdej reguły są jakieś wyjątki, to mają swoje brzmienie i po uważnym przysłuchaniu się można rozpoznać, czy to człowiek, czy maszyna. Ogólnie program ten potrafi być też kojarzony z anime, (Japońską animacją) ze względu na to, że mają charakterystyczne wielkie oczy. Skojarzenie jest oczywiście trafne, bo w końcu obie rzeczy pochodzą z tych samych stron.
Justyna Ostrowska: A jak ludzie interesujący się Vocaloidami dobierają swoją postać i od czego to zależy?
Kasia: Zacznijmy od tego, że tych postaci nie trzeba sobie dobierać. Są one, jak różni wykonawcy. Jeden człowiek będzie wolał Ewe Farnę, drugi Ewelinę Lisowską, więc to jej będzie słuchał. Jeśli chodzi o samo tworzenie piosenek, to całkiem inna bajka. Mamy określoną ilość Vocaloidów i można je zwyczajnie kupić. Przy podejmowaniu decyzji, na czym ktoś będzie chciał pracować, na pewno ważny jest język, którym postać potrafi śpiewać, ale też zwykłe widzi mi się osoby, która będzie to robić. Przecież nikt nie chce, aby jego piosenkarz miał brzydki (według niego) głos. Niestety w Polsce nie jest to popularne, nigdy nie widziałam tego programu na półkach sklepowych. Jedynie kiedyś od znajomej słyszałam, że dostała oprogramowanie ze szkoły muzycznej, która w jakiś sposób była powiązana z firmą Yamaha, czyli producentem Vocaloidów. Dla osób, które mimo wszystko bardzo chciałyby się tym pobawić jest darmowy i nieco gorszy odpowiednik. UTAUloid. Najbardziej znaną postacią, jeśli chodzi o UTAU, jest Kasane Teto. Różowo włosa dziewczyna, która z początku była tylko primaaprilisowym żartem. Do internetu zostały wrzucone projekty jej wyglądu i opisane, jako zapowiedź nowego Vocaloida. Wiele osób się na to nabrało, a niewiele później stała się UTAU i otrzymała swój własny głos.
Justyna Ostrowska: Fizycznie zajmujesz się Vocaloidami, czy tylko studiujesz jego zastosowanie?
Kasia: Nigdy nie zajmowałam się nimi tak fizycznie. Głównie dlatego, że nie jestem uzdolniona muzycznie, a rozpracowywanie obcojęzycznych programów idzie mi z oporem. Moje zainteresowanie przejawia się słuchaniem utworów, które są o tyle niezwykłe, że często albo mają jakąś fabułę, albo są bardzo ogólne i trzeba się nad nimi zatrzymać i zastanowić. Jedną z największych i najbardziej kojarzonych piosenkowych opowieści jest seria siedmiu grzechów głównych. Historia jest bardzo rozbudowana, w jej skład wchodzi wiele różnych utworów. Kolejne części zamiast wyjaśniać, gmatwają sprawy jeszcze bardziej. Sprawia to, że zwykłe piosenki puszczane w radiu, które mają w sobie tylko kilka zdań, nie wydają się być takie ciekawe.
Justyna Ostrowska: Ile może kosztować zajmowanie się Vocaloidami?
Kasia: Przede wszystkim dużo czasu. Tak, jak z każdym rodzajem sztuki. Jeśli coś się tworzy, bądź się to ogląda, czy odsłuchuje, jak w tym wypadku, to przede wszystkim potrzeba czasu, a niekiedy i cierpliwości. Jeśli chodzi o pieniądze, to ceny są bardzo różne. Najpopularniejsza Hatsune Miku może kosztować dwieście dolarów, ale już Miriam z pierwszej generacji, która nie brzmi tak dobrze to cena czterdziestu, pięćdziesięciu dolarów, ale tak jak wspomniałam jest darmowa podróbka, od której można zacząć, by przynajmniej wiedzieć, czy chce się za coś takiego zabierać.
Justyna Ostrowska: Jak sądzisz, czemu w Polsce ten rodzaj sztuki jest tak rzadko spotykany?
Kasia: Do Japonii daleka droga, a przez to, że ich kultura znacznie różni się od naszej może po prostu odstręczać niektóre osoby. Do tego piosenki mogą wydawać się z początku zbyt piskliwe, trzeba się do tego przyzwyczaić. Ja zaczynałam od słuchania utworów bardziej przypominające muzykę popularną i powoli wchodziłam w nowe brzmienia. Są piosenki, które kiedyś mnie irytowały, a teraz słucham ich z przyjemnością, więc nie dziwię się ludziom, którzy się do tego nie przekonali. Jednak Japonia robi się modna. Może nie na wielką skalę, ale w Polsce jest sporo osób mówiących na siebie „Otaku” „Mangozjeby”, bądź zwyczajnie „fani mangi i anime”. Jeśli ktoś się obraca w takich kręgach to siłą rzeczy w końcu natrafia na tamtejszych wykonawców, a w tym ten program. Oczywiście nie wszyscy, którzy interesują się Japonią od razu muszą lubić Vocaloidy, ale zwykle wiedzą, co to jest. Nie sądzę, aby to stało się kiedykolwiek naprawdę znane, ale wydaje mi się, że z biegiem czasu będzie coraz więcej amatorów takiej muzyki.
Justyna Ostrowska: A Ty gdzie pierwszy raz zetknęłaś się z tego rodzaju muzyką?
Kasia: Poznałam ją właściwie na obozie zimowym. Mieszkałam w pokoju z dziewczyną, która potrafiła rysować takie mangowe postacie i to ona powiedziała mi o istnieniu czegoś takiego. Dostałam wyrwaną z zeszytu kartkę z napisaną nazwą. Po powrocie do domu przeszukałam YouTube i znalazłam. Z tego co pamiętam pierwsze utwory, na które trafiłam nie przypadły mi do gustu. Zwłaszcza sztandarowa piosenka „World is mine”, którą zna każdy, kto kiedykolwiek słyszał o Vocaloidach. Jednak w końcu znalazłam coś, co spodobało mi się tak bardzo, że chciałam szukać dalej. Wtedy właśnie trafiłam na serię siedmiu grzechów głównych i już bardziej zainteresowałam się tego rodzaju muzyką.
Justyna Ostrowska: Jakim osobom polecasz zainteresowanie się Vocaloidami?
Kasia: Oczywiście wszystkim interesującym się Japonią. Tak na prawdę trudno określić komu dana rzecz przypadnie do gustu. Chyba najlepiej przesłuchać kilka utworów i wyrobić sobie jakieś zdanie. Na pewno Vocaloidy brzmią elektronicznie, więc może to się przypodobać osobom, które lubią techno, jednak są też utwory, mające podkład grany na pianinie. Ilość piosenek jest tak duża, że ciężko wrzucić je wszystkie do jednego wora. Jeśli ktoś lubi muzykę z przekazem, jakimś konkretnym tekstem, to szukanie polskich tłumaczeń na YouTube jest jak najbardziej dobrym pomysłem. W tym wypadku często forma i treść są tak samo ważne, więc nawet jeśli brzmienie nam nie odpowiada w stu procentach, to sama historia potrafi wzruszyć do łez, albo rozśmieszyć tak, że spadniemy z krzesła. W Vocaloidach nic nie znajdą chyba tylko ci, którzy w ogóle muzyki nie lubią, bo można znaleźć kawałki bardziej podchodzące pod horrory, jak i wesołe melodyjki przypominające disco-polo. Tego drugiego na szczęście jest bardzo mało.
Justyna Ostrowska: Planujesz kiedyś fizycznie zająć się taką muzyką chociaż po to żeby sprawdzić jak to się robi od przysłowiowej kuchni?
Kasia: Już kilka razy o tym myślałam, ale gdy patrzę na różnego rodzaju tutoriale, to muszę przyznać, że trochę mnie przerażają. Wiem, że taka praca nie jest łatwa, ani szybka, więc mimo że kilka razy już szukałam jakiejś możliwości zajmowania się tym, jeszcze nie zaczęłam tego robić. Nie sądzę, abym zabrała się w najbliższym czasie za tworzenie w ten sposób muzyki, również dlatego, że jak na razie nie można tego zrobić po polsku, aby dało się zrozumieć tekst. Znalazłam kilka takich prób i były one zdecydowanie nieudane, a angielskiego nie znam na tyle, by pisać w tym języku teksty. Oczywiście nie wykluczam tej możliwości, bo gdybym zobaczyła na półce sklepowej Vocaloida w przystępnej cenie, to najprawdopodobniej nie mogłabym się oprzeć pokusie by go nie kupić. To raczej nie nastąpi w najbliższej przyszłości, bo nie mam na razie aż tyle czasu, lecz może kiedyś. Nie mówię nie.
Justyna Ostrowska: Życzę Ci abyś mogła zrealizować swoje cele. Dziękuję Ci za rozmowę.
Kasia: Ja też dziękuję.

sobota, 3 sierpnia 2013

Wywiad siódmy.

Na ulicach panuje coraz większa znieczulica. Ludzie kupują sobie zwierzęta po czym je wyrzucają dosłownie na ulicy. Nie reagują na prośby bezdomnych o pieniądze, czy jedzenie.
A tak mało potrzeba, aby świat stał się chociaż odrobinę lepszy. 

Wywiad 7.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Natalia ---
Temat: Uzależnienia: Wolontariat, pomoc. 


Justyna Ostrowska: Witam Cię Natalia, zacznę od pytania wprowadzającego nas w temat. Czym jest wolontariat?
Natalia: Hej, wolontariat to sposób pomocy potrzebującym. Podczas wolontariatu pracuje się bez tak zwanego "wynagrodzenia", czyli po prostu za darmo. W wolontariacie chodzi, o to aby jak najbardziej pomóc np: wybranej fundacji
Justyna Ostrowska: Jak bardzo w obecnych czasach wolontariat jest potrzebny?
Natalia: Moim zdaniem wolontariat jest potrzeby nawet w obecnych czasach, ponieważ ciągle głodują dzieci, jest mnóstwo psów i kotów w schroniskach. Coraz więcej rodzin nie ma pieniędzy, aby np. wyprawić dzieci do szkoły.
Justyna Ostrowska: Jak myślisz, co sprowokowało ludzi do niesienia pomocy w formie wolontariatu?
Natalia: Pewnie chęć niesienia pomocy ludziom NAPRAWDĘ potrzebującym. Których niestety było, jest i będzie bardzo dużo...
Justyna Ostrowska: Jak sądzisz, co by było gdyby ludzie nie pomagali z dobrego serca?
Natalia: Nie wyobrażam sobie tego. Wszędzie byliby głodni czy bezdomni. Zwierzaki znajdowałyby się dosłownie wszędzie brudne i zaniedbane. Serce mi się kraje jak o tym piszę.
Justyna Ostrowska: Jakie są formy wolontariatu?
Natalia: Jest ich mnóstwo m.in. Pakowanie zakupów w sklepie oczekując, że ktoś o dobrym sercu wrzuci do puszki, choć grosz. Pomoc w schronisku - tu się mieści wyprowadzanie psów, uczenie ich np: chodzenia przy nodze, aby zwiększyć ich szanse na adopcje. Wolontariusze w schronisku bawią się również z kotami by miały dostarczoną codzienną dawkę pieszczot. Bywa, że wolontariusze sprzątają w boksach psów czy zmieniają wodę.
Justyna Ostrowska: Gdzie można szukać pracy, jako wolontariusz?
Natalia: Nie jestem w stanie wymienić tych wszystkich miejsc ponieważ sama ich nie znam, ale na pewno w schroniskach. Większość fundacji ma też wolontariuszy, więc warto popytać się nawet drogą e-mailową. Można dowiedzieć się również czy szkoła, do której uczęszczamy wspiera jakąś fundację organizując wolontariat. Ja tak rozpoczęłam swoją przygodę niosąc pomocą innym.
Justyna Ostrowska: Jak można pomagać ludziom lub zwierzętom, jeżeli nie można zostać wolontariuszem?
Natalia: Hm.... Można dokarmiać bezdomne zwierzęta albo darować bezdomnym ludziom pieniądze, chociaż na chleb.
Justyna Ostrowska: Co natchnęło Cię do bezinteresownego niesienia pomocy?
Natalia: Sama nie wiem. Na początku w szkole liczyłam na nagrodę w postaci podniesienia oceny z zachowania, dzięki wolontariatowi. Jak już poszłam raz to zaczęłam chodzić ciągle, nie mogłam się powstrzymać. Później koleżanka namówiła mnie na odwiedziny w schronisku, czego się bałam. Nie chciałam widzieć psów w boksach, kotów w klatkach... Ale okazało się, że tam wcale nie było tak źle. Dzięki wolontariuszom zwierzaki były szczęśliwe.... Miałam wrażenie, że one chcą tam zostać... Ale się myliłam te wszystkie zwierzęta chcą znaleźć dom.
Justyna Ostrowska: Morał jest prosty, powinniśmy dbać o swoje zwierzęta i w każdy możliwy sposób pomagać ludziom. Dziękuję za rozmowę.
Natalia: Ja również dziękuję

wtorek, 23 lipca 2013

Wywiad szósty.

Uzależnienie, jedna z najgorszych rzeczy jakie mogą się przytrafić. Jeżeli sądzisz, że tylko papierosy i alkohol niszczą życie, niestety się mylisz. Blanka nie może żyć bez seksu i niższej wagi, jak się w tym odnajduje, dowiedz się sam.

Wywiad 6.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Blanka ---
Temat: Uzależnienia: Seks, odchudzanie się.


Justyna Ostrowska:
 Co powoduje, iż jesteś pewna, że seks i mania odchudzania stały się Twoim uzależnieniem?
Blanka: Ciągle o tym myślę. Jestem niezadowolona z wagi albo z seksu, chcę więcej. To co do tej pory miałam sobie za cel, teraz jest głupie, i postanawiam sobie coś większego.
Justyna Ostrowska: Czy oba te nawyki idą ze sobą w parze? Czy odchudzasz się dla lepszego stosunku, czy uprawiasz seks żeby odwrócić uwagę od odchudzania?
Blanka: Hm... I tak i nie. Z początku byłam uzależniona tylko od seksu. Potem wpadła mi do głowy myśl, że mogę być niewystarczająco atrakcyjna dla partnera. Zaczęłam się drastycznie odchudzać, aż wreszcie i to stało się moją manią.
Justyna Ostrowska: Czy w lustrze widzisz się grubsza, niż w rzeczywistości, czy taka sama, tylko nie jesteś zadowolona z tego co widzisz?
Blanka:Kiedy na siebie patrzę, ciągle nie jestem zadowolona z wyników odchudzania. Zbyt gruba. Muszę jeszcze schudnąć. I tak na okrągło. Podobnie jest, kiedy się ważę. Myślę, że jeżeli udało mi się zdobyć taką wagę, uda mi się ją zmniejszyć.
Justyna Ostrowska: Ile aktualnie ważysz?
Blanka: 43 kg przy wzroście 173 cm.
Justyna Ostrowska: Korzystałaś kiedyś z pomocy lekarza?
Blanka: Nie. Nie przepadam z nimi. I im nie ufam.
Justyna Ostrowska: Czy masz wstręt do jedzenia? Jak wygląda Twój przeciętny dzień jeżeli chodzi o posiłki?
Blanka: Tak, mam wstręt do jedzenia. Jem tylko posiłki zdrowe, w małych, ale częstych porcjach. Zawsze jem co innego - zależy co mam do dyspozycji w lodówce. Ale na śniadanie zawsze muszę zjeść jogurt. To dla mnie podstawa, na początek dnia.
Justyna Ostrowska: Czy uważasz się za anorektyczkę? Jeżeli nie myślisz, że przekroczysz kiedyś dozwoloną granicę?
Blanka:Nie za anorektyczkę. Raczej... pro-ana. Tak, Ana jest moją bliską przyjaciółką. Zapewne taką granicę przekroczę, ale na pewno przyjaciele mnie z tego wyciągną.
Justyna Ostrowska: Jak często uprawiasz seks?
Blanka:Niemal codziennie. Są i takie dni, kiedy robię to przez cały czas, zmuszając do tego partnera, który chciałby to zakończyć. A i tak mnie to nie satysfakcjonuje.
Justyna Ostrowska: Czym objawia się chęć uprawiania go? W jakich okolicznościach czujesz najczęściej potrzebę i jak wtedy reagujesz, zawsze masz 'pod ręką' partnera?
Blanka: Najczęściej kiedy jestem zmęczona, znużona albo w długim stresie. Równie często tak po prostu, nawet od razu po obudzeniu. Odczuwam wtedy mrowienie w okolicach intymnych i lekkie podniecenie, niedosyt.Niestety nie zawsze mam do swojej dyspozycji partnera. Widzimy się przez tylko część dnia i noc. Nie często ma ochotę na igraszki, jest zmęczony i woli odetchnąć. Wiele razy zdarzało mi się go zdradzać, ale mi wybaczał i częściej mnie zaspokajał - potem jakby się mną znudził, a ożywia się tylko kiedy usłyszy pogłoskę, że kręcę z innym.
Justyna Ostrowska: Myślisz, że będzie z Tobą już zawsze mimo Twojego uzależnienia i lekkich skoków w bok?
Blanka: Nie. Obawiam się, że znajdzie inną, ja będę dla niego... za trudna. Myślę, że się mną zmęczy. Coraz częściej się zastanawiam, czy go nie zostawić, nie ranić, tylko żyć bez związku, robić szybkie numerki kiedy chcę, kiedy potrzebuję.
Justyna Ostrowska: Jeżeli tak często uprawiasz seks, jest duże prawdopodobieństwo zajścia w ciąże, nie boisz się tego?
Blanka: Nie. Nawet się nie zabezpieczam. Jestem bezpłodna.
Justyna Ostrowska: To bardzo przykre, chcesz mieć dziecko w przyszłości?
Blanka: Nie zamierzam. Nie lubię zobowiązań, a dzieci trzymałyby mnie w domu, ograniczały możliwości.
Justyna Ostrowska: Jak bardzo uzależniania przeszkadzają Ci w normalnym życiu?
Blanka:  Oj, bardzo. Dużo ludzi, którzy dowiadują się o moim uzależnieniu od seksu, uważa mnie od razu za puszczalską. Dziękuję bardzo - koniec znajomości. Co do odchudzania, jest chyba gorzej - mam tylko jedną przyjaciółkę (nie licząc tych poznanych w internecie, które też mają takie uzależnienia). Reszta dziewczyn reaguje na moją wagę tak, że wyzywają mnie od głupców, bluźnią, przeklinają. Uważają, że siebie wyniszczam. Jeżeli nie przechodziły tego, co ja, jeżeli nie uważają tego za pasję - albo chociaż mnie nie szanują - niech idą do diabła.
Justyna Ostrowska: Mam nadzieję, że znajdziesz kiedyś jednak mężczyznę, z którym ułożysz sobie życie, a uzależniania nigdy nie będą miały na Tobie tak dużej przewagi aby Ci zaszkodzić. Życzę Ci również abyś kiedyś z tego wyszła i mogła się cieszyć sobą taka jaka jesteś. Dziękuję Ci za poświęcony czas.
Blanka: Ja również dziękuję. Fajnie było komuś o tym powiedzieć, na szerszą skalę.

sobota, 20 lipca 2013

Wywiad piąty.

Nie wiem co ja ostatnio mam z tymi sportem, ale prezentuję wam kolejną osobę, tym razem mężczyznę, który postanowił brać byka za rogi i nie marnować życia. Ma wielkie plany i niesamowite ambicje. Znacie Chucka Norrisa? O nim też będzie mowa.

Wywiad 5.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Dominik ---
Temat: Sport: Sztuki Walki.

Justyna Ostrowska: Witam Cię Dominiku, oczywiście na początek zapytam skąd wzięło się Twoje zainteresowanie sportami takimi jak Krav Maga czy Tang Soo Do?
Dominik: Krav Maga z tego względu, iż nie jest to sport ani sztuka walki, tylko metoda samoobrony. Można jej użyć w każdej sytuacji, na ulicy, przeciw paru rywalom, wrogom z bronią typu nóż, pistolet, karabin. Mogę się z łatwością obronić jak i kogoś. A co do Tang Soo Do wynika to z mojego zainteresowania i fascynacji osobą Chucka Norrisa.
Jest to sztuka, dzięki której Chuck Norris wymyślił własny styl walki, w którym ma 10 najwyższy Dan i czarny pas oraz, z którego czerpie wiele ciosów popularnych dla niego, np. półobrót.
A poza tym wschodnie sztuki walk dają nie tylko możliwość obrony, ale też kształtują charakter człowieka, poprawiają sprawność fizyczną, pomagają odreagować w stresie.
Justyna Ostrowska: Myślisz, że we współczesnym świecie potrzebna jest nam wiedza o samoobronie?
Dominik: Tak. Sądzę, że samoobrona w tych czasach to coś naprawdę ważnego. Bandyci, gwałciciele, napady, powroty samemu w nocy ... bardzo potrzebna jest ta umiejętność, aby nic się nam nie stało.
Justyna Ostrowska: Czy każdy człowiek, mógłby zacząć trenować wybrane przez Ciebie sztuki walki? Nie pytam tylko o sprawność fizyczną, ale i psychiczną.
Dominik: Tak, sztuki walki, a przynajmniej Tang Soo Do są dobrą rzeczą dla każdego człowieka. Pozwalają zachować równowagę psychofizyczną, jak mówiłem kształtują charakter i każdy może spokojnie zacząć trenować, a jest ich wiele do wyboru.
Justyna Ostrowska:
Długo już trenujesz? Jak wyglądały początki?
Dominik: 
Trenuję od lutego. Początki były dobre, ponieważ zaczynałem zajęcia z grupą początkującą, od podstaw. Obecnie w Tang Soo Do szykuję się na egzamin na kolejny pas, w Krav Madze było podobnie, mam już kolejny stopień. Najgorsze było to, że byli nowi ludzie i trzeba było ich poznać, a z tym idzie stres itd.
Justyna Ostrowska: 
No właśnie, wytłumaczysz w skrócie zasadę zdobywania poszczególnych pasów? Jest to zaświadczenie o stopniu umiejętności?
Dominik: 
Tak, pasy świadczą o stopniu umiejętności danego człowieka w danej sztuce. Pas zdobywa się w zależności od tego, ile już trenujemy. Na początku mamy biały pas, który mamy od samego początku. Potem jest pomarańczowy(9 GUP), który możemy zdobyć trenując minimum 3 miesiące i zdając specjalny egzamin.
Jeśli chodzi o Krav Magę, musimy umieć poszczególne wymagania na każdy pas, które zaliczamy na egzaminie, podobnie jak w Tang Soo Do. 
Justyna Ostrowska:
Odniosłeś kiedyś jakieś obrażenia przy treningu?
Dominik: O
czywiście, że tak. Nie są to obrażenia typu krew, złamania. Raczej małe siniaki, czasami coś zaboli chwilowo. Na treningach jest pełny profesjonalizm, zasady bezpieczeństwa . Trener wie co robi, to jego pasja i wie jak trenować .
Justyna Ostrowska:
Miałeś kiedyś okazję wykorzystać swoje umiejętności poza salą treningową?
Dominik: 
Nie, na szczęście do tej pory poza treningiem nie musiałem na nikim tego stosować.
Justyna Ostrowska: 
Wiążesz z tymi sportami swoją przyszłość, czy bardziej traktujesz jako hobby?
Dominik: 
Tak, mam zamiar w przyszłości osiągnąć jak najwyższy stopień mistrzowski (dan) w Tang Soo Do, Taekwondo oraz Krav Madze. Potem założę własną szkołą gdzie młodzież będzie mogła trenować. Mam też zamiar pracować w policji, więc w różnych akcjach mogę używać swoich umiejętności, aby bandyci mnie nie uszkodzili ani mi nie uciekli. Ale hobby także. Lubię to. Kiedy już skończę te sztuki, mam zamiar zacząć trenować sztukę, którą wymyślił Bruce Lee - Jeet Kune Do albo po prostu Kung Fu. Chcę także wziąć udział w mistrzostwach świata w Karate.
Justyna Ostrowska:  
Masz bardzo wiele ambicji, życzę Ci aby spełniła się każda, a w między czasie jeszcze więcej. Dziękuję za poświęcony czas.
Dominik:
Ja również dziękuję i pozdrawiam.

piątek, 19 lipca 2013

Wywiad czwarty.

Wywiad 4.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Natalia Kulczyk.
Temat: Sport: Rugby. 



Znowu udowodnię wam, że kobieta nie tylko o modzie myśli. Natalia trenuje sport tak męski, że dla mnie bardziej chyba być już nie może. Jak jej idzie? Bardzo dobrze, ale resztę dowiecie się czytając wywiad.


Justyna Ostrowska:
Zacznę od najważniejszego pytania, co skłoniło Cię do trenowania rugby, w końcu nie jest to tak popularny sport jak np. piłka nożna zwłaszcza wśród dziewcząt.
Natalia Kulczyk: Szczerze mówiąc, nigdy się tym nie interesowałam. Namawiano mnie do treningów pół roku. W końcu się zdecydowałam. Zaczęłam treningi półtora roku temu. To była zima, dziewczyny miały wtedy okres przygotowawczy i treningi na sali gimnastycznej. Wtedy mogłam się tylko zapoznać z podstawowymi zasadami, które było mi ciężko pojąć, gdy nadeszła wiosna i sezon się zaczął przeraził mnie trochę fakt z wyjściem normalnie na boisko,z normalną grą. Przełamałam się, ten sport coraz bardziej mnie zaczął ciekawić i tak zostało. Teraz nie wyobrażam sobie uprawiania jakiegokolwiek innego sportu.
Justyna Ostrowska: Jak myślisz gdybyś nie zaczęła trenować rugby co robiła byś jako hobby?
Natalia Kulczyk: Jako hobby? Hmm nie mam pojęcia, wcześniej tak naprawdę nie robiłam nic. Włóczyłam się po osiedlu, siedząc całymi dniami na dworze ze znajomymi. Miałam kompletny brak perspektyw, jak większość znajomych, tylko że ja w końcu zaczęłam coś robić ze swoim życiem, a niektórzy nadal siedzą i nie robią nic. Marnują swoje życie używkami, licznymi imprezami.
Justyna Ostrowska: Czy polubiłaś się z całą drużyną?
Natalia Kulczyk: Każdy człowiek jest inny, z jednym jest się łatwiej dogadać, a z drugim trudniej. Nieraz są między nami kłótnie, jednak jesteśmy drużyną. Możemy się nie lubić poza boiskiem, ale gdy trwa mecz jesteśmy zgrane, każda za każdą stanie.
Justyna Ostrowska: Jak w dużym skrócie określiłabyś zasady rugby?
Natalia Kulczyk: Pierwszą podstawową i najważniejszą zasadą jest to, że podaje się piłkę do tyłu. Tych zasad jest naprawdę bardzo dużo, mogłabym cały dzień wypisywać.
Justyna Ostrowska: Jesteś dość drobną i na pierwszy rzut oka delikatną dziewczyną, czy po wstąpieniu na boisko ma to jakieś znaczenie?
Natalia Kulczyk: Czy ja wiem czy taką drobną. Szczupła to lepsze słowo. Na boisku nikt nie patrzy na to czy jesteś ładna, chuda czy też nie. Ważne jest zachowanie w czasie gry.
Justyna Ostrowska: Każdego z nas dopadają tak zwane 'najgorsze chwile', myślałaś kiedyś o rezygnacji?
Natalia Kulczyk: Owszem, dość często nawet mam takie chwile i myśle nad odejściem z drużyny. Czasami atmosfera w klubie jest nie taka jak powinna, różne ploteczki czy coś w tym stylu. Co poprostu powoduje, że człowiek nie ma ochoty tam wracać, ale z drugiej strony czemu mam się przejmować innymi? Robie swoje, to co najlepiej potrafię i nie poddaje się. Za bardzo uzależnił mnie ten sport bym potrafiła z niego zrezygnować.
Justyna Ostrowska: Odniosłaś kiedyś jakieś poważniejsze obrażenia?
Natalia Kulczyk: Nie, nigdy, oprócz jednej tkzw. śliwki pod okiem.
Justyna Ostrowska: Zdobyłaś jakieś trofea, nagrody lub wyróżnienia? Może masz jakieś inne osiągnięcia?
Natalia Kulczyk: W domu mam dwa medale. Jeden zdobyty dwa miesiące temu w międzynarodowym turnieju Rugbyna 25-lecie partnerstwa Łodzi i Stuttgard, i jest to brąz. Jeden z ważniejszych meczy, był on z niemkami. Było ciężko ale dałyśmy rade i ten dzień zapamiętam na zawsze. I drugi medal to srebro, zdobyłam go wtedy gdy jeszcze grałam w kadetkach mecze bez kontaktowe w tkzw. Touch.
I jednym z ważniejszych moich przeżyć jest pierwsze powołanie do kadry polski kobiet, które otrzymałam w marcu tego roku
Justyna Ostrowska: Jak bardzo wiążesz swoją przyszłość z tym sportem?
Natalia Kulczyk: Szczerze mówiąc, jest to moje tylko hobby, w Polsce nie ma pieniędzy na Rugby, nie da się wyżyć ze sportu. Państwo woli wydać na piłkarzy, którzy nic nie grają niż na sport, który się cały czas rozwija i ma duże osiągnięcia. Polki w tym roku zajęły na mistrzostwach europy 4 miejsce to naprawdę wysoko.
Justyna Ostrowska: Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci samych sukcesów i dobrej zabawy.Dziękuję za poświęcony czas.
Natalia Kulczyk: Dziękuję bardzo, jeszcze dużo lat przed mną, sporo się w tym czasie nauczę i sukcesy na pewno będą.

czwartek, 18 lipca 2013

Wywiad trzeci.

Maatko boska, myślałam, że szukanie ludzi do wywiadów będzie prościzną, a to się taka trudna sprawa okazała :(
Gdyby ktoś miał ochotę PISZCIE! 

~~*~~
Dzisiaj dość lajtowy temacik i miły dla każdego z nas czyli blogera. Prowadzenie strony internetowej to świetna zabawa, ale również i ciężkie chwile. Uwierzcie coś o tym wiem. Weronika pokrótce opowie nam jak to jest z nią i jej blogiem. 

Wywiad 3.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Weronika Probierz.
Temat: Blogowanie.

Justyna Ostrowska: Witam Cię Weroniko, zacznę od najprostszego pytania, co nakłoniło Cię do założenia bloga?
Weronika Probierz: Szczerze? Nudy. Rok temu pojęłam, że nie mam, co robić w wakacje, ponieważ miałam przesiedzieć je prawie całe w domu, więc pomyślałam - czemu nie?
Justyna Ostrowska: Co można znaleźć na twojej stronie i dlaczego właśnie to?
Weronika Probierz: Na mojej stronie można znaleźć stylizacje, nie kiedy także porady. Dlaczego? Sama nie wiem, rok temu ciągnęło mnie właśnie do tego.. To nie jest typowy blog modowy, bo także piszę tam o swoim życiu, więc nie powinno to nikogo tak bardzo znudzić.
Justyna Ostrowska: Masz, może miałaś, lub chcesz mieć jakieś plany związane z modą?
Weronika Probierz: Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Kiedyś chciałam zostać projektantką mody (czyt. z 4 lata temu), ale już mi to przeminęło. Teraz bardziej ciągnie mnie do bycia piercerką i z dnia na dzień to coraz bardziej mnie fascynuje.
Justyna Ostrowska: Ile czasu i pracy musisz wkładać, w bloga?
Weronika Probierz: Różnie bywa. Co do postów, to piszę je od 10 do 15 minut, a tak ogólnie, to teraz w wakacje jestem prawie cały czas na komputerze, a bloga mam zawsze włączonego i coś przy nim ‘majsterkuję’.
Justyna Ostrowska: Czy miałaś jakieś nieprzyjemności dotyczące bloga, a może z drugiej strony jakieś miłe sytuacje?
Weronika Probierz: Codziennie zdarzają się miłe sytuacje związane z blogiem. Codziennie się coś na nim dzieje, co wzbudza we mnie uśmiech na twarzy. Dużo osób np. mi gratuluje takiego sukcesu, między innymi 1000 obserwatorów itp. Nieprzyjemności też się zdarzają, zawsze ktoś ma do mnie jakieś "ale" dotyczące mojego wieku i mojego zachowania.
Justyna Ostrowska: No właśnie. Jak udało Ci się dobić takiej liczby obserwatorów i wyświetleń strony?
Weronika Probierz: Myślę, że to tylko sprawa czasu i blogera /blogerki. Jeśli ta osoba pisze dość ciekawie, to po roku pracy (lub mniej!) nad blogiem na pewno zakwitną owoce.
Justyna Ostrowska: Dlaczego wybrałaś portal Blogger, i czy miałaś jakieś inne blogi?
Weronika Probierz: Nie miałam innych blogów, to mój pierwszy. A Bloggera wybrałam tylko dlatego, że słyszałam, iż jest dobry i taki najbardziej "na czasie”.
Justyna Ostrowska: Co powiedziałbyś osobie, która zapytałaby Cię jak dbać o bloga?
Weronika Probierz: Na pewno być aktywną na nim. Jest to pierwszy klucz do sukcesu. Jeśli będziesz pisać codziennie posty, to z czasem przyjdą obserwatorzy.
Justyna Ostrowska: Myślałaś kiedyś o usunięciu bloga?
Weronika Probierz: Chyba każdy bloger /blogerka miał kiedyś taką myśl. Tak, myślałam, ale dobrze, że nie przeniosłam tego w czyn.
Justyna Ostrowska:  I na koniec ostatnie pytanie. Jak bardzo chciałabyś się’ wybić’ na swoim blogu?
Weronika Probierz: Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Moim największym marzeniem jest teraz dobić 100 tysięcy wyświetleń, mam nadzieję, że kiedyś się to spełni, a po tym.. Naprawdę nie wiem.
Justyna Ostrowska: Oczywiście życzę Ci wielkich sukcesów, od dawna przepadam za Twoim blogiem. Dziękuję za poświęcony czas.
Weronika Probierz: Bardzo mi miło. To była sama przyjemność.

Oto link do bloga Weroniki: modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com

środa, 17 lipca 2013

Wywiad drugi.

Jeżeli mieszkasz w jakimś większym mieście, jestem pewna, że na facebooku znajdziesz stronę pt. "Spotted: MPK (nazwa miasta). Udało mi się przeprowadzić krótki wywiad z założycielką jednej z tych stron, a dokładniej "Spotted: MPK Łódź". Nie jest to taka prosta sprawa jak się wydaje, ale miłe chwile również bywają. 


Wywiad2:
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca:
Aleks Olcz
Temat: Fanpage”Spotted: MPK Łódź”



Justyna Ostrowska:  Witam Cię Olu, zacznę od najbardziej intrygującego mnie pytania. Co skłoniło Cię do założenia strony „Spotted: MPK Łódź”?
Aleks Olcz: Do założenia strony, którą prowadzę, skłoniła mnie wszechobecna moda, która przywędrowała do nas z zagranicy. Ja konkretnie podpatrzyłam to ze stolicy. Także strona "Spotted: MPK Łódź" nie jest do końca moim pomysłem. Jest to po prostu stworzenie czegoś, co już było, ale nie było tego w Łodzi.
Justyna Ostrowska: Czy zostałaś kiedyś rozpoznana na ulicy, jako admin strony?
Aleks Olcz: Tak, ale skończyło się tylko na tym, że padła wymiana uśmiechów, a dopiero ktoś na spotted napisał, że mnie widział. Nikt osobiście nie podszedł, a szkoda.
Justyna Ostrowska: Czy czujesz się choć w małym stopniu sławna, jeżeli rozpoznają Cię na ulicy?
Aleks Olcz: Haha, nie. I nie dążę do tego, wbrew pozorom. Chciałabym, żeby ludzie wiedzieli, co robię, że robię to ja, bo jednak poświęcam temu swój czas i siebie, ale na czerwony dywan raczej się nie wybieram.
Justyna Ostrowska: Dużo czasu i nerwów musisz poświęcać na prowadzenia fanpage’a?
Aleks Olcz: Czy czasu? Na pewno kilka razy dziennie muszę usiąść, sprawdzić skrzynki, poczytać, udostępnić posty, wbrew pozorom to nie takie łatwe. Szczególnie wtedy, gdy ludzie popełniają masę błędów, albo używają klawiatury bez polskich znaków. Oczywiście nie wystawiamy wszystkich postów jednocześnie, staramy się je troszkę rozłożyć w czasie, dlatego trochę tej pracy jest. W każdym razie, nie jestem sama, jest jeszcze 3 moderatorów, więc wydaje mi się, że nie powinnam narzekać. Czy nerwów? Jestem jeszcze dość podatna na tzw. ‘hejty’. Szczególnie jak zrobię jakiś błąd, czy kiedy w stronę spotted lecą mało pochlebne komentarze. Ale z biegiem czasu zaczyna to po mnie bardzo spływać.
Justyna Ostrowska: Właśnie, co sądzisz o tak zwanych ‘hejtach’ dotyczących ubioru spotterów?
Aleks Olcz: Moim zdaniem to jak ktoś się ubiera jest jego indywidualną sprawą. Bawią mnie tylko naprawdę drastyczne odchyły od normy. Od pewnego czasu posty dotyczące śmiesznego wyglądu pasażerów lądują w koszu, bo doszłam do wniosku, że to nie w porządku i że mogę mieć przez to problemy. I szczerze? Czy to na prawdę jest takie potrzebne? Lepiej śmiać się z dużo śmieszniejszych rzeczy.
Justyna Ostrowska: Zgadzam się z Tobą w stu procentach, a co myślisz o tak wielu niekulturalnych słowach kierowanych do kontrolerów biletów? W końcu praca to praca.
Aleks Olcz: Jestem za. Spotkałam się również z kontrolerami, którzy zostali objęci tą zaszczytną funkcją, moim zdaniem, z przypadku... Dlatego należy o tym mówić, niech będzie im wstyd. Może zobaczą, że warto przykładać się do swojego zawodu i żyć w zgodzie z pasażerami. Jeśli należy się komuś mandat - płać, takie jest moje zdanie i od kontrolerów się odczep. Jeśli kontroler jest agresywny, chamski, wulgarny i opryskliwy, do tego niezbyt schludnie ubrany i pachnący perfumami nie-pierwszej świeżości to reaguj, bo tylko tak możemy cokolwiek zmienić. Pamiętam jednak, że nie ma jednego worka dla słowa KONTROLER. Jest dobry kontroler i kiepski kontroler, nie należy o tym zapomnieć.
Justyna Ostrowska: Czy każda wiadomość otrzymana od spotterów jest publikowana?
Aleks Olcz: Nie, nie jest.
Justyna Ostrowska: Czy miałaś kiedyś jakieś nieprzyjemności związane z fanpage’m? A może z drugiej strony jakieś miłe sytuacje?
Aleks Olcz:  Jeśli chodzi o gorsze sytuacje, to było ich kilka. Głównie ładnie napisane maile, pod względem prawnym i straszenie sądami. Bo nic więcej nie przychodzi mi do głowy. A z tych dobrych? Udzielałam wywiadu radiowego w radiach UŁ i PŁ, to było świetne doświadczenie. Miałam okazję poznać ludzi, którzy tam pracują i polubić ich  Miałam też kontakt z różnymi dziennikarkami, TVN, TVP, "Uważam Rze", "Gazeta Wyborcza" itd. Dlatego myślę, że sama możliwość współpracy z nimi przyniosła mi dużo miłych chwil.
Justyna Ostrowska: Wow, rzeczywiście miałaś ciekawe doświadczenia. Myślałaś kiedyś o usunięciu strony?
Aleks Olcz: Myślałam, doszłam jednak do wniosku, że strona zostanie usunięta tylko wtedy, kiedy stale będzie malała liczba fanów. Na pewno Spotted nie będzie żyło nieskończenie wiele lat, więc jestem przygotowana nawet na najgorsze  To będzie jedno z tych doświadczeń, które zapadną w pamięć na całe życie.
Justyna Ostrowska: Czy „Spotted: MPK Łódź” był kiedyś w jakiś sposób wyróżniony np. w radio?
Aleks Olcz: Nie wydaje mi się, aby był gdziekolwiek wyróżniony.
Justyna Ostrowska: Nie pozostaję mi nic innego jak podziękować Ci za założenie strony, ponieważ dostarczyłaś nam Łodzianom wiele radości, dziękuję również za poświęcony czas.
Aleks Olcz: Dziękuję. 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Wywiad pierwszy.

A o to i pierwszy wywiad.
Jeżeli sądzicie, że kobiety sportu nie lubią i interesuje je tylko moda, to się bardzo mylicie. Kinga jest tego idealnym przykładem, mimo młodego wieku, jestem pewna, że nie jednego dorosłego fana sportu by oczarowała.

Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Kinga Kotlińska.
Temat: Sport.



Justyna Ostrowska: Witam Cię Kinga, masz dopiero 15 lat, a wiesz bardzo dużo o  sporcie, jak zaczęła się Twoja fascynacja ?
Kinga Kotlińska: Witam. Od małego oglądałam mecze z tatą i bratem na początku z przymusu, a później po prostu to pokochałam.
Justyna Ostrowska: Czyli nie masz żalu do rodziny? Jaki sport najczęściej oglądaliście?
Kinga Kotlińska: Nie mam, właściwie z biegiem czasu jestem im wdzięczna. Najczęściej była to piłka nożna.
Justyna Ostrowska: W jakim wieku, sama zaczęłaś zasiadać przed telewizorem przyglądając się zmaganiom sportowców?
Kinga Kotlińska: Jak zaczęłam rozumieć całe piękno sportu, miałam może około ośmiu lat, ale nadal wolę oglądać zmagania w towarzystwie niż samotności.
Justyna Ostrowska: Jakie dyscypliny zapadły Ci najbardziej w sercu?
Kinga Kotlińska: Jak już wspomniałam jest to piłka nożna, ale równie chętnie oglądam piłkę ręczną, siatkówkę czy tenis.
Justyna Ostrowska: A czy kiedykolwiek miałaś z nimi styczność? Trenowałaś? Może zbierałaś koszulki lub w inny sposób kolekcjonowałaś przedmioty związane ze sportem?
Kinga Kotlińska: Jak byłam mniejsza miałam całą książkę ze znaczkami w kształcie monet z portretami polskich reprezentantów. Do dziś mam notesik z autografami różnych piłkarzy. Przez pewien czas zbierałam też smyczki różnych polskich klubów. Posiadam również pamiątkową koszulkę, właściwie tata ją ma z autografami piłkarzy.
Justyna Ostrowska: Niesamowite zaangażowanie, zadam teraz najbardziej intrygujące mnie pytanie, czy to, że jesteś kobietą nie przeszkadza lub nie jesteś dyskryminowana przez płeć męską w czasie rozmów o sporcie?
Kinga Kotlińska: Wydaję mi się, że nie. Przekonali się może nie wszyscy, ale większość, że jednak jakieś tam pojęcie o tym sporcie mam.
Justyna Ostrowska: Na koniec jeszcze dwa pytania, wymień proszę paru Twoich ulubionych sportowców.
Kinga Kotlińska: Neymar, Fernardo Torres, Zlatan Ibrahimovic, el Shaarawy, Mario Balotelli, Usain Bolt. Jeśli chodzi o polskich sportowców to Łukasz Piszczek, Jerzy Janowicz, Maja Włoszczowska, Marcin Robak.
Justyna Ostrowska: I ostatnie. Jesteś tolerancyjna dla drużyn, którym nie kibicujesz?
Kinga Kotlińska: W pewnym stopniu na pewno. Chociaż... W nerwach czy też żartach potrafię powiedzieć niekoniecznie miłe słowa, ale również nie sprawia mi problemu przyznania, że drużyna, której nie lubię zagrała dobre spotkanie, rundę czy nawet sezon.
Justyna Ostrowska: Dziękuję Ci za poświęcony czas i rozmowę. Jak widać kobieta na temat sportu ma równie dużo do powiedzenia co mężczyzna.
Kinga Kotlińska: Również dziękuję.