poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wywiad ósmy. Vocaloid

Każdego zainteresowanego kulturą pochodzącą z Japonii, a zwłaszcza muzyką przyciągnie wywiad z Kasią , która obraca się w świecie Vocaloidów, syntezatorów głosu.

Wywiad 8.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Kasia
Temat: Vocaloid


Justyna Ostrowska: Zacznę od najprostszego pytania, ale jakże intrygującego. Opowiedz co to Vocaloid, tak aby każdy, nawet średnio interesujący się człowiek mógł zrozumieć twoją fascynację?
Kasia: Najprościej mówiąc Vocaloid to syntezator głosu. Działa to tak, że człowiek nagrywa głoski, a potem można w tym programie je połączyć i modyfikować tak, aby brzmiało to, jakby człowiek śpiewał. Najprostsze skojarzenie do tego programu to Ivona, po prostu dużo bardziej zaawansowana i zdecydowanie lepiej brzmiąca. Do tego mamy różne postacie, każda brzmi inaczej, ma swoje imię i określony wygląd, zwykle też wzrost, czy szczegóły takie jak atrybuty.
Justyna Ostrowska: Skąd pochodzą wspomniane postacie i z jakiej części kultury się wywodzą?
Kasia: Są one z Azji, a dokładniej Japonii. Nie oznacza to, że potrafią śpiewać tylko w tym języku. Znaczna część „zna” też angielski, ale są też takie, które posługują się na przykład hiszpańskim. Nie zmienia to faktu, że nie brzmią typowo europejsko. Choć od każdej reguły są jakieś wyjątki, to mają swoje brzmienie i po uważnym przysłuchaniu się można rozpoznać, czy to człowiek, czy maszyna. Ogólnie program ten potrafi być też kojarzony z anime, (Japońską animacją) ze względu na to, że mają charakterystyczne wielkie oczy. Skojarzenie jest oczywiście trafne, bo w końcu obie rzeczy pochodzą z tych samych stron.
Justyna Ostrowska: A jak ludzie interesujący się Vocaloidami dobierają swoją postać i od czego to zależy?
Kasia: Zacznijmy od tego, że tych postaci nie trzeba sobie dobierać. Są one, jak różni wykonawcy. Jeden człowiek będzie wolał Ewe Farnę, drugi Ewelinę Lisowską, więc to jej będzie słuchał. Jeśli chodzi o samo tworzenie piosenek, to całkiem inna bajka. Mamy określoną ilość Vocaloidów i można je zwyczajnie kupić. Przy podejmowaniu decyzji, na czym ktoś będzie chciał pracować, na pewno ważny jest język, którym postać potrafi śpiewać, ale też zwykłe widzi mi się osoby, która będzie to robić. Przecież nikt nie chce, aby jego piosenkarz miał brzydki (według niego) głos. Niestety w Polsce nie jest to popularne, nigdy nie widziałam tego programu na półkach sklepowych. Jedynie kiedyś od znajomej słyszałam, że dostała oprogramowanie ze szkoły muzycznej, która w jakiś sposób była powiązana z firmą Yamaha, czyli producentem Vocaloidów. Dla osób, które mimo wszystko bardzo chciałyby się tym pobawić jest darmowy i nieco gorszy odpowiednik. UTAUloid. Najbardziej znaną postacią, jeśli chodzi o UTAU, jest Kasane Teto. Różowo włosa dziewczyna, która z początku była tylko primaaprilisowym żartem. Do internetu zostały wrzucone projekty jej wyglądu i opisane, jako zapowiedź nowego Vocaloida. Wiele osób się na to nabrało, a niewiele później stała się UTAU i otrzymała swój własny głos.
Justyna Ostrowska: Fizycznie zajmujesz się Vocaloidami, czy tylko studiujesz jego zastosowanie?
Kasia: Nigdy nie zajmowałam się nimi tak fizycznie. Głównie dlatego, że nie jestem uzdolniona muzycznie, a rozpracowywanie obcojęzycznych programów idzie mi z oporem. Moje zainteresowanie przejawia się słuchaniem utworów, które są o tyle niezwykłe, że często albo mają jakąś fabułę, albo są bardzo ogólne i trzeba się nad nimi zatrzymać i zastanowić. Jedną z największych i najbardziej kojarzonych piosenkowych opowieści jest seria siedmiu grzechów głównych. Historia jest bardzo rozbudowana, w jej skład wchodzi wiele różnych utworów. Kolejne części zamiast wyjaśniać, gmatwają sprawy jeszcze bardziej. Sprawia to, że zwykłe piosenki puszczane w radiu, które mają w sobie tylko kilka zdań, nie wydają się być takie ciekawe.
Justyna Ostrowska: Ile może kosztować zajmowanie się Vocaloidami?
Kasia: Przede wszystkim dużo czasu. Tak, jak z każdym rodzajem sztuki. Jeśli coś się tworzy, bądź się to ogląda, czy odsłuchuje, jak w tym wypadku, to przede wszystkim potrzeba czasu, a niekiedy i cierpliwości. Jeśli chodzi o pieniądze, to ceny są bardzo różne. Najpopularniejsza Hatsune Miku może kosztować dwieście dolarów, ale już Miriam z pierwszej generacji, która nie brzmi tak dobrze to cena czterdziestu, pięćdziesięciu dolarów, ale tak jak wspomniałam jest darmowa podróbka, od której można zacząć, by przynajmniej wiedzieć, czy chce się za coś takiego zabierać.
Justyna Ostrowska: Jak sądzisz, czemu w Polsce ten rodzaj sztuki jest tak rzadko spotykany?
Kasia: Do Japonii daleka droga, a przez to, że ich kultura znacznie różni się od naszej może po prostu odstręczać niektóre osoby. Do tego piosenki mogą wydawać się z początku zbyt piskliwe, trzeba się do tego przyzwyczaić. Ja zaczynałam od słuchania utworów bardziej przypominające muzykę popularną i powoli wchodziłam w nowe brzmienia. Są piosenki, które kiedyś mnie irytowały, a teraz słucham ich z przyjemnością, więc nie dziwię się ludziom, którzy się do tego nie przekonali. Jednak Japonia robi się modna. Może nie na wielką skalę, ale w Polsce jest sporo osób mówiących na siebie „Otaku” „Mangozjeby”, bądź zwyczajnie „fani mangi i anime”. Jeśli ktoś się obraca w takich kręgach to siłą rzeczy w końcu natrafia na tamtejszych wykonawców, a w tym ten program. Oczywiście nie wszyscy, którzy interesują się Japonią od razu muszą lubić Vocaloidy, ale zwykle wiedzą, co to jest. Nie sądzę, aby to stało się kiedykolwiek naprawdę znane, ale wydaje mi się, że z biegiem czasu będzie coraz więcej amatorów takiej muzyki.
Justyna Ostrowska: A Ty gdzie pierwszy raz zetknęłaś się z tego rodzaju muzyką?
Kasia: Poznałam ją właściwie na obozie zimowym. Mieszkałam w pokoju z dziewczyną, która potrafiła rysować takie mangowe postacie i to ona powiedziała mi o istnieniu czegoś takiego. Dostałam wyrwaną z zeszytu kartkę z napisaną nazwą. Po powrocie do domu przeszukałam YouTube i znalazłam. Z tego co pamiętam pierwsze utwory, na które trafiłam nie przypadły mi do gustu. Zwłaszcza sztandarowa piosenka „World is mine”, którą zna każdy, kto kiedykolwiek słyszał o Vocaloidach. Jednak w końcu znalazłam coś, co spodobało mi się tak bardzo, że chciałam szukać dalej. Wtedy właśnie trafiłam na serię siedmiu grzechów głównych i już bardziej zainteresowałam się tego rodzaju muzyką.
Justyna Ostrowska: Jakim osobom polecasz zainteresowanie się Vocaloidami?
Kasia: Oczywiście wszystkim interesującym się Japonią. Tak na prawdę trudno określić komu dana rzecz przypadnie do gustu. Chyba najlepiej przesłuchać kilka utworów i wyrobić sobie jakieś zdanie. Na pewno Vocaloidy brzmią elektronicznie, więc może to się przypodobać osobom, które lubią techno, jednak są też utwory, mające podkład grany na pianinie. Ilość piosenek jest tak duża, że ciężko wrzucić je wszystkie do jednego wora. Jeśli ktoś lubi muzykę z przekazem, jakimś konkretnym tekstem, to szukanie polskich tłumaczeń na YouTube jest jak najbardziej dobrym pomysłem. W tym wypadku często forma i treść są tak samo ważne, więc nawet jeśli brzmienie nam nie odpowiada w stu procentach, to sama historia potrafi wzruszyć do łez, albo rozśmieszyć tak, że spadniemy z krzesła. W Vocaloidach nic nie znajdą chyba tylko ci, którzy w ogóle muzyki nie lubią, bo można znaleźć kawałki bardziej podchodzące pod horrory, jak i wesołe melodyjki przypominające disco-polo. Tego drugiego na szczęście jest bardzo mało.
Justyna Ostrowska: Planujesz kiedyś fizycznie zająć się taką muzyką chociaż po to żeby sprawdzić jak to się robi od przysłowiowej kuchni?
Kasia: Już kilka razy o tym myślałam, ale gdy patrzę na różnego rodzaju tutoriale, to muszę przyznać, że trochę mnie przerażają. Wiem, że taka praca nie jest łatwa, ani szybka, więc mimo że kilka razy już szukałam jakiejś możliwości zajmowania się tym, jeszcze nie zaczęłam tego robić. Nie sądzę, abym zabrała się w najbliższym czasie za tworzenie w ten sposób muzyki, również dlatego, że jak na razie nie można tego zrobić po polsku, aby dało się zrozumieć tekst. Znalazłam kilka takich prób i były one zdecydowanie nieudane, a angielskiego nie znam na tyle, by pisać w tym języku teksty. Oczywiście nie wykluczam tej możliwości, bo gdybym zobaczyła na półce sklepowej Vocaloida w przystępnej cenie, to najprawdopodobniej nie mogłabym się oprzeć pokusie by go nie kupić. To raczej nie nastąpi w najbliższej przyszłości, bo nie mam na razie aż tyle czasu, lecz może kiedyś. Nie mówię nie.
Justyna Ostrowska: Życzę Ci abyś mogła zrealizować swoje cele. Dziękuję Ci za rozmowę.
Kasia: Ja też dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz, pamiętajcie o zgłaszaniu się do wywiadów.