poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wywiad dziewiąty. Obca cywilizacja

Czy naprawdę możemy być pewni, że jesteśmy jedyną formą życia w naszej galaktyce?
Czy wszystko co działo się na Ziemi od samego jej poczęcia można przypisać ludziom? Są osoby, które definitywnie zaprzeczają możliwości dzielenia Wszechświata z inną cywilizacją. Patrycja jednak po obejrzeniu pewnego filmu zrozumiała, że to niemożliwe by niektóre na przykład budowle powstały z rąk ludzkich. W naszej rozmowie, przedstawi kilka faktów, które przyprawiły mnie o dreszcze, ale dały wiele do zrozumienia.

Wywiad 9
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Patrycja
Temat: Cywilizacja pozaziemska. 

Justyna Ostrowska: Zacznijmy od pytania, które wyprowadzi nas w tematykę wywiadu. Skąd u tak młodej kobiety zainteresowanie rozwojem cywilizacyjnym, który niekoniecznie pochodzi z Ziemii?
Patrycja: Właściwie zaraził mnie tym mój tato. Od dziecka na dobranoc zamiast czytać mi jakąś ładną bajeczkę - ten opowiadał mi o kosmosie. Tłumaczył czym są gwiazdy i planety, wskazywał konstelacje, mówił o wielkich wybuchach i meteorytach. Od kiedy pamiętam ciekawiło mnie to, co jest poza znanym nam światem. Teraz nie jestem już dzieckiem, ale kilka miesięcy temu wpadłam na pewien filmik, który na nowo obudził we mnie chęć poznania nieznanego. Była w nim mowa o tym jak niezwykłe są niektóre konstrukcje na Ziemi, jak wszystko łączy się w jedną całość, że na budowlach są znaki, których ówcześni ludzie nie mogli zrozumieć, były one ewidentnie przeznaczone dla cywilizacji, która wykaże się dużą inteligencją, by móc je odczytać. Poza tym zwrócono tam też uwagę na nagłe wyginięcie ok. 90% gatunków zwierząt, co pokrywa się z przepowiednią o cyklicznych powrotach "bogów" na Ziemię.
Justyna Ostrowska: Mogłabyś więcej opowiedzieć o wspomnianej wyżej przepowiedni?
Patrycja: Przed wiekami zostało powiedziane, że należy być ostrożnym, ponieważ bogowie wrócą na Ziemię, czas tej wizyty określany jest na blisko 2900 rok. Myślę jednak, że nazwanie tego bogami to zdecydowanie za dużo. Nie jestem typem osoby, która wierzy w przepowiednie wyssane z palca, ta jednak mnie zaciekawiła, ponieważ wspomniane jest w niej o nagłych wymarciach gatunku ludzkiego i gatunków zwierząt. Największe i naprawdę nagłe nastąpiło gdy wymarły dinozaury, a razem z nimi większość życia na Ziemi, to samo powtórzyło się przy wymarciu cywilizacji majów i innych, dlaczego nagle wszyscy zginęli? Byli inteligentni i radzili sobie niesamowicie dobrze, Musiało więc wydarzyć się coś okropnego.
Justyna Ostrowska: Nie bierzesz pod uwagę naukowych wyjaśnień tych zjawisk?
Patrycja: Biorę zawsze, ale nauka nie jest w stanie wyjaśnić wszystkiego
Justyna Ostrowska: Uważasz, że ludzie którzy żyli w tamtych czasach mogli utrzymywać kontakt ze sprawcami tych niewyjaśnionych zjawisk?
Patrycja: Zdecydowanie nie. Obstawiam raczej, że sprawcy umyślnie bądź nie spowodowali wyżej wymienione zagłady. Gdyby ludzie utrzymali z nimi kontakt, to wiedzielibyśmy teraz coś na pewno, ale tak naprawdę to nie wiemy nic
Justyna Ostrowska: Czyli gdyby nadszedł moment spotkania ludzi z przybyszami innych planet, twoim zdaniem nie mieliby oni zbyt pokojowych zamiarów? Mogłoby dojść do końca świata?
Patrycja: Zakładając, że wyginięcia te były spowodowane przez nieznane nam istoty, to logicznym byłoby stwierdzenie, że doszłoby do końca ludzkiego życia (przynajmniej większości). Można na to jednak spojrzeć z drugiej strony. Przyglądając się piramidzie Cheopsa możemy zauważyć wiele ciekawych zależności. Nauka twierdzi, że została ona zbudowana w 20 lat, ale jak to możliwe? W dzisiejszych czasach byłoby to jak najbardziej wykonalne, ale wtedy ludzie nie posiadali tak zaawansowanych narzędzi do pomiarów lub chociażby do przeniesienia tak ciężkich klocków, nawet gdyby zatrudnili do tego WSZYSTKICH, to nie ma opcji, że piramida ta zostałaby tak szybko wzniesiona. Co do samej jej konstrukcji - jest ona niesamowita. Kto w tych czasach słyszał o cudownej liczbie? I o technice tak perfekcyjnego budowania. Jest ona po prostu bezbłędna, kąty są idealnie równe, a w dzień równonocy wskazuje ona bezpośrednio na konkretną gwiazdę bądź konstelację, o której była mowa w przepowiedniach, której nazwy teraz nie podam, bo nie chcę skłamać. Piramida ta została wyłożona błyskotkami, które widoczne były z kosmosu, ponieważ dobrze odbijały światło słoneczne, zostały jednak one skradzione przez okolicznych rabusiów. Teoria mówi, że mogła być ona w pewnym stopniu satelitą ustawionym przez obcą cywilizację, w końcu widoczna była z naprawdę daleka. Jest w niej dużo więcej zagadek, o których można opowiadać godzinami
Justyna Ostrowska: Mówisz, że niemożliwe było zbudowanie piramidy w 20 lat, ale tak samo przecież używamy prawa Pitagorasa, czy zasad demokracji, która została wymyślona w starożytnej Grecji, można by podać jeszcze wiele przykładów jak potężna była ludzka inteligencja wiele setek lat temu. Jakich więc wynalazków, bądź budynków według Ciebie nie należy przypisywać ludziom?
Patrycja: Pitagoras przy tych zależnościach to nic. Tutaj na każdym kroku spotykamy się ze złotym podziałem, dodatkowo sam czubek piramidy jest idealną kopią całości. Nie ma w tym żadnej nieprawidłowości, nawet najmniejszego błędu. Polecam obejrzeć dokument o tym. Budowlami takimi zdecydowanie jest wymieniona już Piramida Cheopsa, Sfinks, Stonehenge.
Justyna Ostrowska: Na jakiej planecie twoim zdaniem mogła rozwinąć się inna forma życia?
Patrycja: Na pewno na żadnej znanej nam obecnie. Stwierdziłabym, że może i w innej galaktyce
Justyna Ostrowska: Myślisz, że historie o dużych głowach i oczach, w porównaniu do małego, zielonego tułowia sprawdziłyby się, czy to tylko bezpodstawne wymysły amerykańskich filmowców?
Patrycja: Nie, szczerze mówiąc śmieszy mnie to tak samo jak stwierdzenie, że Bóg to brodaty dziadek siedzący na chmurze lub to, że święty Mikołaj to tłuścioszek w czerwonym szlafroku. To jest tylko wyobrażenie, które ma nakreślić istotę, o której mówimy. Jest to taki ogólnonarodowy znak, aby wyrazić o co nam chodzi. Każdy przecież kojarzy wygląd istot pozaziemskich jednoznacznie - i o to chodzi
Justyna Ostrowska: A co z opowieściami ludzi, którzy rzekomo spotkali, mieli kontakt z cywilizacją pozaziemską?
Patrycja: Nie wierzę w ani jedną, ja całe życie byłam sceptycznie nastawiona do życia pozaziemskiego. Dopiero gdy odkryłam filmik, o którym mówiłam na początku to coś we mnie drgnęło, wszystko to wydaje się być logiczne, ale to, że jakiś farmer zobaczył kółko na swoim zbożu? Nie, nie kupuję tego
Justyna Ostrowska: Jest to zapewne niekończący się temat, mogłabyś odesłać zainteresowanych do filmu, który zmienił twoje nastawienie do życia pozaziemskiego?
Patrycja: https://www.youtube.com/watch?v=AtKIGWYrA3U
Mogę tylko dodać, że im dalej tym ciekawiej.
Justyna Ostrowska: Dziękuję za naprawdę intrygującą rozmowę.
Patrycja: Dziękuję również.

Wywiad ósmy. Vocaloid

Każdego zainteresowanego kulturą pochodzącą z Japonii, a zwłaszcza muzyką przyciągnie wywiad z Kasią , która obraca się w świecie Vocaloidów, syntezatorów głosu.

Wywiad 8.
Prowadząca: Justyna Ostrowska.
Rozmówca: Kasia
Temat: Vocaloid


Justyna Ostrowska: Zacznę od najprostszego pytania, ale jakże intrygującego. Opowiedz co to Vocaloid, tak aby każdy, nawet średnio interesujący się człowiek mógł zrozumieć twoją fascynację?
Kasia: Najprościej mówiąc Vocaloid to syntezator głosu. Działa to tak, że człowiek nagrywa głoski, a potem można w tym programie je połączyć i modyfikować tak, aby brzmiało to, jakby człowiek śpiewał. Najprostsze skojarzenie do tego programu to Ivona, po prostu dużo bardziej zaawansowana i zdecydowanie lepiej brzmiąca. Do tego mamy różne postacie, każda brzmi inaczej, ma swoje imię i określony wygląd, zwykle też wzrost, czy szczegóły takie jak atrybuty.
Justyna Ostrowska: Skąd pochodzą wspomniane postacie i z jakiej części kultury się wywodzą?
Kasia: Są one z Azji, a dokładniej Japonii. Nie oznacza to, że potrafią śpiewać tylko w tym języku. Znaczna część „zna” też angielski, ale są też takie, które posługują się na przykład hiszpańskim. Nie zmienia to faktu, że nie brzmią typowo europejsko. Choć od każdej reguły są jakieś wyjątki, to mają swoje brzmienie i po uważnym przysłuchaniu się można rozpoznać, czy to człowiek, czy maszyna. Ogólnie program ten potrafi być też kojarzony z anime, (Japońską animacją) ze względu na to, że mają charakterystyczne wielkie oczy. Skojarzenie jest oczywiście trafne, bo w końcu obie rzeczy pochodzą z tych samych stron.
Justyna Ostrowska: A jak ludzie interesujący się Vocaloidami dobierają swoją postać i od czego to zależy?
Kasia: Zacznijmy od tego, że tych postaci nie trzeba sobie dobierać. Są one, jak różni wykonawcy. Jeden człowiek będzie wolał Ewe Farnę, drugi Ewelinę Lisowską, więc to jej będzie słuchał. Jeśli chodzi o samo tworzenie piosenek, to całkiem inna bajka. Mamy określoną ilość Vocaloidów i można je zwyczajnie kupić. Przy podejmowaniu decyzji, na czym ktoś będzie chciał pracować, na pewno ważny jest język, którym postać potrafi śpiewać, ale też zwykłe widzi mi się osoby, która będzie to robić. Przecież nikt nie chce, aby jego piosenkarz miał brzydki (według niego) głos. Niestety w Polsce nie jest to popularne, nigdy nie widziałam tego programu na półkach sklepowych. Jedynie kiedyś od znajomej słyszałam, że dostała oprogramowanie ze szkoły muzycznej, która w jakiś sposób była powiązana z firmą Yamaha, czyli producentem Vocaloidów. Dla osób, które mimo wszystko bardzo chciałyby się tym pobawić jest darmowy i nieco gorszy odpowiednik. UTAUloid. Najbardziej znaną postacią, jeśli chodzi o UTAU, jest Kasane Teto. Różowo włosa dziewczyna, która z początku była tylko primaaprilisowym żartem. Do internetu zostały wrzucone projekty jej wyglądu i opisane, jako zapowiedź nowego Vocaloida. Wiele osób się na to nabrało, a niewiele później stała się UTAU i otrzymała swój własny głos.
Justyna Ostrowska: Fizycznie zajmujesz się Vocaloidami, czy tylko studiujesz jego zastosowanie?
Kasia: Nigdy nie zajmowałam się nimi tak fizycznie. Głównie dlatego, że nie jestem uzdolniona muzycznie, a rozpracowywanie obcojęzycznych programów idzie mi z oporem. Moje zainteresowanie przejawia się słuchaniem utworów, które są o tyle niezwykłe, że często albo mają jakąś fabułę, albo są bardzo ogólne i trzeba się nad nimi zatrzymać i zastanowić. Jedną z największych i najbardziej kojarzonych piosenkowych opowieści jest seria siedmiu grzechów głównych. Historia jest bardzo rozbudowana, w jej skład wchodzi wiele różnych utworów. Kolejne części zamiast wyjaśniać, gmatwają sprawy jeszcze bardziej. Sprawia to, że zwykłe piosenki puszczane w radiu, które mają w sobie tylko kilka zdań, nie wydają się być takie ciekawe.
Justyna Ostrowska: Ile może kosztować zajmowanie się Vocaloidami?
Kasia: Przede wszystkim dużo czasu. Tak, jak z każdym rodzajem sztuki. Jeśli coś się tworzy, bądź się to ogląda, czy odsłuchuje, jak w tym wypadku, to przede wszystkim potrzeba czasu, a niekiedy i cierpliwości. Jeśli chodzi o pieniądze, to ceny są bardzo różne. Najpopularniejsza Hatsune Miku może kosztować dwieście dolarów, ale już Miriam z pierwszej generacji, która nie brzmi tak dobrze to cena czterdziestu, pięćdziesięciu dolarów, ale tak jak wspomniałam jest darmowa podróbka, od której można zacząć, by przynajmniej wiedzieć, czy chce się za coś takiego zabierać.
Justyna Ostrowska: Jak sądzisz, czemu w Polsce ten rodzaj sztuki jest tak rzadko spotykany?
Kasia: Do Japonii daleka droga, a przez to, że ich kultura znacznie różni się od naszej może po prostu odstręczać niektóre osoby. Do tego piosenki mogą wydawać się z początku zbyt piskliwe, trzeba się do tego przyzwyczaić. Ja zaczynałam od słuchania utworów bardziej przypominające muzykę popularną i powoli wchodziłam w nowe brzmienia. Są piosenki, które kiedyś mnie irytowały, a teraz słucham ich z przyjemnością, więc nie dziwię się ludziom, którzy się do tego nie przekonali. Jednak Japonia robi się modna. Może nie na wielką skalę, ale w Polsce jest sporo osób mówiących na siebie „Otaku” „Mangozjeby”, bądź zwyczajnie „fani mangi i anime”. Jeśli ktoś się obraca w takich kręgach to siłą rzeczy w końcu natrafia na tamtejszych wykonawców, a w tym ten program. Oczywiście nie wszyscy, którzy interesują się Japonią od razu muszą lubić Vocaloidy, ale zwykle wiedzą, co to jest. Nie sądzę, aby to stało się kiedykolwiek naprawdę znane, ale wydaje mi się, że z biegiem czasu będzie coraz więcej amatorów takiej muzyki.
Justyna Ostrowska: A Ty gdzie pierwszy raz zetknęłaś się z tego rodzaju muzyką?
Kasia: Poznałam ją właściwie na obozie zimowym. Mieszkałam w pokoju z dziewczyną, która potrafiła rysować takie mangowe postacie i to ona powiedziała mi o istnieniu czegoś takiego. Dostałam wyrwaną z zeszytu kartkę z napisaną nazwą. Po powrocie do domu przeszukałam YouTube i znalazłam. Z tego co pamiętam pierwsze utwory, na które trafiłam nie przypadły mi do gustu. Zwłaszcza sztandarowa piosenka „World is mine”, którą zna każdy, kto kiedykolwiek słyszał o Vocaloidach. Jednak w końcu znalazłam coś, co spodobało mi się tak bardzo, że chciałam szukać dalej. Wtedy właśnie trafiłam na serię siedmiu grzechów głównych i już bardziej zainteresowałam się tego rodzaju muzyką.
Justyna Ostrowska: Jakim osobom polecasz zainteresowanie się Vocaloidami?
Kasia: Oczywiście wszystkim interesującym się Japonią. Tak na prawdę trudno określić komu dana rzecz przypadnie do gustu. Chyba najlepiej przesłuchać kilka utworów i wyrobić sobie jakieś zdanie. Na pewno Vocaloidy brzmią elektronicznie, więc może to się przypodobać osobom, które lubią techno, jednak są też utwory, mające podkład grany na pianinie. Ilość piosenek jest tak duża, że ciężko wrzucić je wszystkie do jednego wora. Jeśli ktoś lubi muzykę z przekazem, jakimś konkretnym tekstem, to szukanie polskich tłumaczeń na YouTube jest jak najbardziej dobrym pomysłem. W tym wypadku często forma i treść są tak samo ważne, więc nawet jeśli brzmienie nam nie odpowiada w stu procentach, to sama historia potrafi wzruszyć do łez, albo rozśmieszyć tak, że spadniemy z krzesła. W Vocaloidach nic nie znajdą chyba tylko ci, którzy w ogóle muzyki nie lubią, bo można znaleźć kawałki bardziej podchodzące pod horrory, jak i wesołe melodyjki przypominające disco-polo. Tego drugiego na szczęście jest bardzo mało.
Justyna Ostrowska: Planujesz kiedyś fizycznie zająć się taką muzyką chociaż po to żeby sprawdzić jak to się robi od przysłowiowej kuchni?
Kasia: Już kilka razy o tym myślałam, ale gdy patrzę na różnego rodzaju tutoriale, to muszę przyznać, że trochę mnie przerażają. Wiem, że taka praca nie jest łatwa, ani szybka, więc mimo że kilka razy już szukałam jakiejś możliwości zajmowania się tym, jeszcze nie zaczęłam tego robić. Nie sądzę, abym zabrała się w najbliższym czasie za tworzenie w ten sposób muzyki, również dlatego, że jak na razie nie można tego zrobić po polsku, aby dało się zrozumieć tekst. Znalazłam kilka takich prób i były one zdecydowanie nieudane, a angielskiego nie znam na tyle, by pisać w tym języku teksty. Oczywiście nie wykluczam tej możliwości, bo gdybym zobaczyła na półce sklepowej Vocaloida w przystępnej cenie, to najprawdopodobniej nie mogłabym się oprzeć pokusie by go nie kupić. To raczej nie nastąpi w najbliższej przyszłości, bo nie mam na razie aż tyle czasu, lecz może kiedyś. Nie mówię nie.
Justyna Ostrowska: Życzę Ci abyś mogła zrealizować swoje cele. Dziękuję Ci za rozmowę.
Kasia: Ja też dziękuję.